Łączna liczba wyświetleń

piątek, 25 marca 2011

Zakupy produktopodobne

Zafałszowana żywność  
Masło z tłuszczu roślinnego, parówki cielęce bez grama cielęciny… Czy wiesz, jakie produkty spożywcze wkładasz do koszyka? Część z nich może być zafałszowana.

Na fałszywe produkty spożywcze łatwiej trafić niż mogłoby się wydawać. Z pozoru nie różnią się od tych prawdziwych. Dopiero badania w laboratorium, a czasem po prostu dokładne przeczytanie ich składu, odkrywa smutną prawdę o naszej żywności.

Wkręceni w masło i serek

5% żywności skontrolowanej w ubiegłym roku przez Inspekcję Handlową wzbudziło zastrzeżenia inspektorów –była to żywność zafałszowana. Kontrola objęła prawie 5,5 tys. partii różnych produktów: mleka i jego przetworów, produktów z mleka koziego i owczego, mięsa i przetworów mięsnych, jaj, miodu, przetworów owocowych i warzywnych oraz oliwy z oliwek. W specjalistycznych laboratoriach sprawdzono ponad 1,2 tys. partii.

Testy Fundacji Pro-Test także ujawniają kolejne oszustwa producentów. Wystarczy wspomnieć chociażby test naturalnych serków wiejskich, wśród których aż co trzeci z 12 przetestowanych marek, zawierał konserwanty chemiczne. Ich producenci nie informowali o tym konsumentów. Co więcej, nawet podkreślali naturalność swoich wyrobów.

Inny przykład to test masła. Sprawdziliśmy w nim, ile tak naprawdę jest masła w maśle. Co się okazało? Tylko jeden z dziewięciu przebadanych produktów, można było nazwać mianem „masła” – tylko on zawierał wystarczająco dużo tłuszczu mlecznego. Reszta to nic innego, jak mieszanki tłuszczowe ze zbyt dużą zawartością tłuszczów roślinnych. Producenci, chcąc oszczędzić, dodają do swoich wyrobów tłuszcz palmowy, znacznie tańszy od tłuszczu mlecznego.

Ciemny nie znaczy razowy

Tego, czy w serku znajdują się konserwanty, albo czy w opakowaniu masła wkładamy do koszyka faktycznie masło, nie sprawdzimy sami w sklepie. Takie fałszerstwa można wykryć tylko w badaniach laboratoryjnych. Ale bywa i tak, że dajemy się oszukiwać na własne życzenie. Czasem wystarczy po prostu dokładnie przeczytać skład produktu. Weźmy choćby taki chleb: wygląda jak razowy – w końcu jest ciemny. Ale uwaga, często to tylko pozory. Wystarczy rzut oka na etykietę, aby odkryć cała prawdę o ciemnym zabarwieniu chleba. Otóż nie pochodzi ono z razowej czy pełnoziarnistej mąki. Wśród składników widnieje karmel. Niektórzy producenci dodają go do chleba właśnie po to, żeby zabarwić swój wypiek.

Warto też zawsze czytać skład wędlin, a w szczególności parówek. Często to, co jest do nich dodawane ma się nijak do ich nazwy. Parówki cielęce, w których znajduje się 3% cielęciny to standard w naszych sklepach. Niestety w tym wypadku prawo nie stoi po stronie konsumenta, ponieważ zezwala producentom na takie praktyki – nie określa bowiem minimalnych wymagań jakościowych dla przetworów mięsnych.

Oszukiwanie opłaca się

Zgodnie z prawem, na przedsiębiorcę, który wprowadza do obrotu zafałszowane produkty Inspekcja Handlowa może nałożyć maksymalną karę do 10% ubiegłorocznego przychodu. W wyniku ostatniej kontroli IH nałożyła kary w łącznej wysokości 232 794 zł. Wycofano 65 partii zafałszowanych produktów, dodatkowo nakazano przedsiębiorcom prawidłowe oznakowanie 77 partii. Niestety, niektórzy producenci mają te kary po prostu wkalkulowane w swój biznes – oszukiwanie im się opłaca. W końcu na tańszych surowcach czy procesie produkcji oszczędzają miliony. Dla nich nie liczy się dobro konsumenta – to tylko puste, ładnie brzmiące hasło. Dla nich liczą się pieniądze. Oczywiście mowa o tych nieuczciwych producentach. Bo tu, jak w życiu, są i ci dobrzy i ci źli.

Kiedy więc następnym razem przekroczysz próg sklepu, pamiętaj, że co prawda ty chcesz zrobić zakupy jak najtaniej, ale producenci chcą zarobić na tobie jak najwięcej. A że niektórzy robią to nieuczciwie...

Artykuły: Zakupy produktopodobne PRO-TEST: Nr 2 (107) luty 2011

czwartek, 24 marca 2011

Happy Meal zakazane

 DietaWładze San Francisco przegłosowały zakaz sprzedawania zestawów Happy Meal, o ile McDonald’s ich nie zmodyfikuje.

Pomysłodawcy zakazu powołują się na epidemię otyłości wśród dzieci, spowodowaną między innymi marketingiem skierowanym do najmłodszych konsumentów polegającym na zachęcaniu ich do niezdrowego jedzenia poprzez dodawanie do niego zabawek.

Restauracje McDonald’s w San Francisco będą mogły nadal sprzedawać zestawy Happy Meal, ale pod warunkiem, że do grudnia 2011 r. usuną z nich zabawki albo po prostu dodadzą owoce i warzywa i tak zmodyfikują skład dań, że nie będą one mogły mieć więcej niż 600 kcal, przy czym z tłuszczów ma pochodzić mniej niż 35% wszystkich kalorii. Tyle tylko czy to nadal będzie Happy Meal?

Autorzy zakazu przywołują wyniki najnowszych badań wykonanych na uniwersytecie w Yale, z których wynika, że już dwulatki widzą dziś więcej reklam fast foodów niż kiedykolwiek przedtem, a restauracje rzadko mają do zaproponowania ich rodzicom zdrowszą alternatywę. Badania wykazały też, że na ponad 3 tys. oferowanych kombinacji zestawów dla dzieci tylko 12 spełnia kryteria odżywiania maluchów w wieku przedszkolnym. Typowy posiłek z fast foodu kupowany przez nastolatki zawiera od 800 do 1100 kcal, czyli połowę ich dziennego zapotrzebowania energetycznego. Co więcej, co najmniej 30% kalorii pochodzi z cukru lub tłuszczów nasyconych. Zestawy dla dzieci są też nafaszerowane sodem – średnio pokrywają połowę jego zalecanej dziennej dawki. Autorzy badania stwierdzili też, że branża fast food wydała w 2009 r. 4,2 mld dolarów na reklamy. Okazuje się, że przynajmniej raz w tygodniu do McDonalda chce iść 40% dzieci w wieku przedszkolnym, a codziennie chce tam jadać 15% z nich. Także 84% rodziców przyznało, że zabrało swoje dzieci na fast food przynajmniej raz w minionym tygodniu.

Przedstawiciele McDonalda są przeciwni ingerowaniu władz w menu w ich restauracjach. – Rodzice mówią nam, że wybór dań, jakie wybierają dla swoich dzieci, to ich prawo i ich odpowiedzialność, a nie rządu – przekonuje rzeczniczka McDonald’s, Danya Proud.

Jednak władze San Francisco liczą na to, że nowe prawo zostanie wprowadzone także przez inne miasta, walczące z epidemią otyłości.


 

Serki wiejskie

Test naturalnych serków wiejskich ziarnistych (Nie)naturalne z konserwantami 12 SERKÓW W TEŚCIE: Naturalny serek wiejski – już sama nazwa wyklucza dodawanie przez producentów chemicznych konserwantów. Czy kupując serek wiejski otrzymujemy to, czego się spodziewamy? Z testu wynika, że aż co trzeci zbadany serek zawierał konserwanty chemiczne. Producenci nie informowali o tym konsumentów.

Pod nazwą „serek wiejski”(ang. Cottage Cheese) kryje się ziarnisty twarożek, zaliczany do serów niedojrzewających, wytwarzany metodą koagulacji kwasowo-podpuszczkowej mleka. Niektórzy początków serka wiejskiego dopatrują się u starożytnych Greków i Egipcjan. Według innych serek wiejski zawdzięczamy Amerykanom. Nie da się zaprzeczyć, że szczególnie upodobano go sobie w amerykańskich koloniach.

Po otwarciu wieczka serka wiejskiego zobaczymy ziarna serowe nie połączone, lecz pływające w lekko osolonej śmietance. Serek wiejski jest produktem świeżym, a brak konserwantów sprawia, że jest bardzo wrażliwy na warunki przechowywania.

null
Serek wiejski chętnie jadamy, chociażby zastępując nim tradycyjny biały ser. Jest polecany w żywieniu małych dzieci, ale także dla sportowców, osób odchudzających się i w diecie wysokobiałkowej. Nic dziwnego: nie dość, że jest smaczny, to jeszcze zawiera wysokowartościowe białko przy stosunkowo niskiej zawartości tłuszczu. Szacuje się, że dziś wielkość produkcji serka ziarnistego stanowi ¼ rynku serów białych.

Serek wiejski jest smaczny bez żadnych dodatków, ale producenci starają się dogodzić naszym podniebieniom i oferują nam różne wersje serków (np. z ziołami, szczypiorkiem czy dżemem). Serek wiejski możemy też komponować z przeróżnymi dodatkami wedle własnego uznania. Ponoć prezydent Nixon jadał swój serek wiejski z pieprzem i… keczupem.

W naszym teście akredytowane laboratorium porównało 12 naturalnych serków wiejskich: Garwolin, Krasnystaw, Mlekovita, Páturages (wyprodukowany przez Starco ZM Sp. z o.o.), Piątnica, Pilos (wyprodukowany przez OSM w Kole), Real Quality (wyprodukowany przez SM Mlekpol ZPM Rolmlecz w Radomiu), Rolmlecz, Serek Wiejski z Łowicza, Sokołów Podlaski, TIP (wyprodukowany przez OSM Włoszczowa) i Włoszczowa. Oceniono następujące parametry:
-           oznakowanie etykiety;
-           zgodność deklarowanej wartości odżywczej z oznaczoną przez laboratorium (zawartość tłuszczu, białka i soli);
-           naturalność składu (ocena obecności substancji dodatkowych – zagęstników: E407, E410 i E440, a także konserwantów chemicznych);
-           czystość mikrobiologiczną (obecność bakterii chorobotwórczych: Listeria monocytogenes oraz Staphylococcus aureus);
-           cechy sensoryczne (wygląd, konsystencja, zapach i smak).

Oznakowanie etykiety: Ani słowa o konserwantach

Dane producenta, masa produktu, termin trwałości, zalecane warunki przechowywania, skład recepturowy – to informacje, które, zgodnie z obowiązującymi przepisami, każdy producent serka musi podać na etykiecie. Wszystkie badane serki zawierały te informacje. Co więcej, producenci ocenianych serków podali również nieobowiązkową, ale istotną z punktu widzenia konsumentów, wartość odżywczą.

Niestety wykonana przez nas w laboratorium analiza chemiczna serków wykazała, że nie ze wszystkim jest tak kolorowo: W czterech próbkach: Mlekovita, Pilos, OSM Garwolin i Páturages znajdują się konserwanty chemiczne. Informacji o nich próżno szukać na etykiecie, wśród składników serka. Trzeba tu zaznaczyć, że to niedopuszczalne, bardzo poważne uchybienie. Z tego względu za oznakowanie tych produktów musieliśmy przyznać oceny niedostateczne.

Podejrzenia naukowców wzbudziła również deklaracja producenta serka Cottage Cheese z Łowicza o stosunkowo wysokiej, jak dla serków wiejskich, zawartości wapnia (200 mg/100 g), której nie można osiągnąć technologicznie bez wzbogacania produktu. A o wzbogacaniu producent nie informuje. Standardowa ilość wapnia kształtuje się na poziomie około 80 mg/100 g.

Oznakowanie etykiety pozostałych produktów oceniliśmy jako bardzo dobre.

Zgodność deklarowanej wartości odżywczej: Za tłuste

W ramach testu wykonaliśmy badania zawartości w serkach dwóch podstawowych składników odżywczych: białka i tłuszczu. Co się okazało? W połowie testowanych serków laboratorium wykryło duże rozbieżności między rzeczywistą zawartością składników odżywczych a wartościami deklarowanymi przez producentów na etykiecie. Najmniejsze różnice stwierdzono w przypadku serka Włoszczowa, który jako jedyny uzyskał w tej kategorii ocenę bardzo dobrą. Najgorszą zgodnością faktycznej zawartości z deklaracją, szczególnie jeśli chodzi o ilości tłuszczu, charakteryzowały się serki Rolmlecz i TIP. Badania wykazały, że zawartość tłuszczu jest w ich próbkach prawie dwukrotnie wyższa od deklarowanej. Chociaż serki wiejskie należą do grupy żywności niskotłuszczowej, to zawartość tłuszczu w istotny sposób wpływa na ich kaloryczność. Dla osób „liczących kalorie” taka różnica to około 50 dodatkowych kalorii przy spożyciu 200 g opakowania serka.

W przypadku zawartości białka w badanych serkach zgodność deklaracji producentów z wynikami analiz była wyraźnie lepsza niż dla tłuszczu.

Sprawdziliśmy też, ile soli kryją w sobie serki wiejskie. Tutaj wyniki były również pozytywne: Testowane serki cechowały się odpowiednią, typową dla tych produktów, niską zawartością soli w zakresie 0,5-0,7%.

Naturalność składu: Chemia w serku naturalnym?

Serki wiejskie odgrywają ważną rolę w żywieniu – z powodzeniem można nimi zastępować wartościowy biały ser. Serki wiejskie są naturalną, mało przetworzoną i zdrową żywnością, o czym przypominają sami producenci często umieszczając na etykiecie informację: „produkt naturalny”. Potwierdza to deklarowany skład recepturowy, w którym oprócz podstawowych składników, nie znajdziemy zagęstników czy konserwantów chemicznych. Zastosowanie tych substancji jest dozwolone przepisami, które określają limity i warunki ich wykorzystania. Nakłada to jednak na producentów obowiązek uczciwego poinformowania konsumentów o stosowanych dodatkach.

W ramach naszego testu zbadaliśmy obecność karagenu (E407), mączki chleba świętojańskiego (E410) oraz pektyny (E440), które jako substancje zagęszczające poprawiają strukturę produktów i pomagają utrzymać właściwą konsystencję. W żadnym z badanych serków laboratorium nie wykryło obecności zagęstników, co było zgodne z deklaracją na etykietach.

Niestety przeprowadzone oznaczenia wykazały aż w 1/3 serków obecność konserwantów chemicznych. Z tego względu ich naturalność oceniono najniżej – ocenę niedostateczną otrzymały serki: Mlekovita, Pilos, OSM Garwolin oraz Páturages. Mimo że, jak wiadomo, dodatek konserwantów przedłuża trwałość produktów, to ich regularne spożywanie może być przyczyną chorób alergicznych i nietolerancji pokarmowych. A trzeba zwrócić uwagę na fakt, że większość z nas konserwanty chemiczne jada na co dzień, ponieważ znajdują się one w bardzo wielu produktach żywnościowych, takich jak chociażby niektóre wędliny, przetwory czy napoje. Ostrożność w spożywaniu produktów z konserwantami zaleca się szczególnie alergikom, dzieciom, osobom w podeszłym wieku oraz kobietom w ciąży i karmiącym. Wśród stosowanych substancji konserwujących kwas sorbowy wymieniany jest w grupie związków bardziej szkodliwych. Przepisy rygorystycznie zabraniają stosowania konserwantów bez stosownej informacji na opakowaniu. Dzięki niej możemy świadomie wybierać żywność bardziej naturalną, co zresztą – wraz ze wzrastającą świadomością zasad zdrowego odżywiania – staje się modne. Na tej modzie żerują niestety nieuczciwi producenci, przedstawiając nam swoje produkty jako naturalne, podczas gdy w rzeczywistości dodają do nich konserwanty chemiczne. Szczytem hipokryzji i bezczelności w stosunku do konsumentów jest umieszczanie przez producentów na opakowaniach serków, w których wykryliśmy konserwanty, następujących informacji: „bez konserwantów” (Pilos), „tylko z naturalnych składników” (Garwolin) czy „naturalny” (Páturages i Mlekovita).

null
Czystość mikrobiologiczna: Bez zarzutu

Postanowiliśmy sprawdzić również, czy serki z naszego testu zawierają chorobotwórcze bakterie: Listeria monocytogenes wywołujące groźną listeriozę oraz Staphylococcus aureus – gronkowca złocistego – odpowiedzialnego za różne zakażenia oraz zatrucia związane z produkcją swoistych toksyn. Bakterie te należą do drobnoustrojów, które mogą stanowić zanieczyszczenie produktów mleczarskich. Na szczęście żaden z testowanych serków nie budził zastrzeżeń pod względem czystości mikrobiologicznej, a zatem w tej kategorii wszystkie uzyskały ocenę bardzo dobrą.

Ocena sensoryczna: Który najsmaczniejszy?

Z oceny właściwości sensorycznych możemy wyczytać, jak serek wygląda, jaką ma konsystencję, jak pachnie i smakuje, a także czy w tych kwestiach jest zgodny z obowiązującą normą.

Jaki jest serek wiejski, każdy widzi. Serki wiejskie powinny charakteryzować się typowym wyglądem: barwą białą do lekko kremowej, izolowanymi ziarnami sera o podobnej wielkości (w zakresie od 3 do 12 mm w zależności od pożądanej ziarnistości produktu) pokrytymi śmietanką, bez wodnego wycieku i kożucha. Konsystencja powinna być jednolita, z grudkami, luźna. Zapach i smak czysty, łagodny, lekko kwaśny bez obcych posmaków i zapachów, dopuszczalna jest nuta zapachowa pasteryzacji (gotowania).

Ocena sensoryczna badanych serków nie wykazała większych uchybień, jeśli chodzi o którąkolwiek z ocenianych cech. Wszystkie produkty oceniono jako dobre lub bardzo dobre. Najlepszymi właściwościami charakteryzował się serek Piątnica, który jako jedyny spośród badanych nie budził żadnych zastrzeżeń. Oceny bardzo dobre w tej kategorii uzyskały również serki: TIP, Mlekovita, Pilos i OSM Garwolin.

W przypadku pozostałych serków ocenę obniżały drobne wady. Jeśli chodzi o wygląd, badacze odnotowali:
- obecność wodnego wycieku (w próbkach Krasnystawu, Real Quality i Cottage Cheese z Łowicza);
- obecność kożucha na powierzchni (TIP, Paturages) oraz nietypowej barwy (Páturages, Pilos, Sokołów Podlaski);
- niejednorodne ziarna (Włoszczowa, Real Quality);

W charakterystyce konsystencji badacze zwrócili uwagę na: suche bądź gumowate ziarna czy zbyt wodnistą śmietanką.

W ocenie smaku wrażenia sensoryczne obniżały obce posmaki: gorzki (w próbkach Rolmlecz i Páturages) oraz zbyt silny pasteryzacji (Włoszczowa, Sokołów Podlaski i Páturages).

Testy: Serki wiejskie PRO-TEST: Nr 10 (92) październik 2009

wtorek, 22 marca 2011

Wpływ mleka krowiego na dzieci.

Wpływ mleka krowiego na dzieci.




Dzieci spożywające mleko krowie wykazuje objawy przeładowania białkiem. Trudno się temu dziwić skoro dziecko ważące przykładowo 6 - 7 kg dziennie otrzymuje średnio 40 - 60 g białka zamiast wymaganego 1,8 g białka na kilogram masy ciała. Dlatego takie dzieci mają objawy w postaci zaparć, rozdęcia brzuszka, kolki jelitowej, dużo płaczą, mają nadmierny apetyt, oddają dużo twardego, cuchnącego stolca i moczu o przykrym zapachu.
Oprócz tego dzieci karmione mlekiem krowim mają powiększoną wątrobę, z powodu za dużej ilości tłuszczu i białka. Może u nich wystąpić nawet szybkie bicie serca i przyspieszony, ciężki oddech. Powodem jest ujemny wpływ białka na proces metabolizmu i prawdopodobnie zwiększona w krowim mleku ilość soli. Kolejnym skutkiem przeładowania dziecka białkiem jest spadek wagi ciała. Zamiast otrzymywać odpowiednie ilości węglowodanów, dziecko dostaje z mlekiem krowim znaczne ilości kalorii w źle zbilansowanym pokarmie. Zbyt duża ilość białka w pożywieniu skutkuje obecnością krwi w moczu, poza tym podniesionym stężeniem amoniaku we krwi. Ten ostatni z kolei wywołuje kwasicę, zaburza równowagę elektrolityczną, może nawet doprowadzić do uszkodzeń mózgu. Na opóźnienia w rozwoju takich dzieci, w późniejszych latach, wskazują badania przeprowadzone np. w Ameryce i Indiach. Dzieci te w okresie niemowlęcym były karmione zbyt dużą ilością białka. Innym jeszcze rezultatem przeładowania białkiem jest anemia. Doc. dr Alfred S. Schwarts z Wydziału Medycyny Klinicznej Uniwersytetu w Waszyngtonie wskazuje, że dzieci, które spożywały duże ilości mleka krowiego, najczęściej narażone są na ostrą anemię. Powodem jest brak żelaza w tym pokarmie i niestety poziom hemoglobiny u takich dzieci jest na poziomie 25 - 60 procent normy. Jeszcze inne zagrożenia wywołane nadmiarem białka w diecie dziecka, to: krzywizna i tężyczka, za niski poziom węglowodanów mający kolejne konsekwencje.
źródło: “Mleko cichy morderca” dr N.K. Sharma

poniedziałek, 21 marca 2011

Woda mineralna czy woda źródlana

Jest bez smaku i zapachu, niewiele osób ją lubi, wolimy zastępować ją sokami lub przynajmniej woda gazowaną. Tymczasem nie ma na świecie żywego organizmu, który przetrwałby bez wody. My, ludzie potrzebujemy jej tak samo jak jedzenia i powietrza, by żyć. Żyć zdrowo i długo.

Na półkach sklepowych spotykamy wiele rodzajów wody butelkowanej ogólnie określane jako wody mineralne. Różnią się one jednak zawartością składników mineralnych , posiadają przez to inne właściwości. Według rozporządzenia Ministra Zdrowia stopień mineralizacji jest wytyczną do nazewnictwa wód zarówno w wersji gazowanej i niegazowanej. Podział wygląda w następujący sposób:
  • Woda mineralna - jest bogata w minerały, co najmniej 1000 mg/l, jest to woda pochodząca z udokumentowanych zasobów podziemnych, czerpana z ujęć zabezpieczonych przed czynnikami zewnętrznymi (głębokość, budowa geologiczna, strefy ochronne), pierwotnie czysta pod względem chemicznym i mikrobiologicznym, mająca stały skład chemiczny podany na etykiecie, nie może być uzdatniania ani zawierać żadnych dodatków,
  • Woda źródlana - o łącznej zawartości rozpuszczonych minerałów poniżej 500 mg/l, jest to woda pochodząca z udokumentowanych zasobów podziemnych, czerpana z ujęć zabezpieczonych przed czynnikami zewnętrznymi (głębokość źródła, budowa geologiczna, strefy ochronne), pierwotnie czysta pod względem chemicznym i mikrobiologicznym, jej skład chemiczny i właściwości mogą ulegać niewielkim wahaniom w zależności od sytuacji geologicznej podłoża, nie może być uzdatniania ani zawierać żadnych dodatków,
  • Woda stołowa - woda, która jest otrzymywana przez zmieszanie wody źródlanej lub wody podziemnej z naturalną wodą mineralną, solami naturalnymi lub innymi składnikami mineralnymi,
  • Woda mieszana - powstaje ze zmieszania w określonych proporcjach naturalnych wód mineralnych różniących się składem,
  • Woda lecznicza - woda z silnym stężeniem jednego lub kilku składników mineralnych. Jej długotrwałe spożycie może mieć wpływ na nasze zdrowie, dlatego należy je konsultować z lekarzem,
  • Woda smakowa - mieszanka wód źródlanych i mineralnych z dodatkiem sztucznego aromatu owocowego. Często jest ona słodzona i konserwowana chemicznie.
W zależności od stopnia mineralizacji wody butelkowane dzieli się na:
  • Woda niskozmineralizowana - o sumie składników mineralnych poniżej 500 mg/l, odpowiednia do codziennego użytku, również dla kobiet w ciąży, karmiących oraz dla dzieci i osób na diecie niskosodowej,
  • Woda średniozmineralizowana - o sumie składników mineralnych 500-1500 mg/l, bogata w chlorki wapnia, ubogie w jony sodu (korzystne przy nadciśnieniu),
  • Woda wysokozmineralizowana - o sumie składników mineralnych powyżej 1500 mg/l, bogata w jony sodu, chloru, fluoru oraz wapnia i magnezu. Polecane osobom ciężko pracującym, sportowcom. Nie powinny ich pić dzieci oraz osoby ze schorzeniami nerek i nadciśnieniem.
Przy rozlewaniu naturalnych wód mineralnych obowiązują rygorystyczne normy sterylności, dlatego ich trwałość jest najdłuższa (można je przechowywać bez otwierania przez rok). Pozostałe nie dłużej niż pół roku (najlepiej jednak spożywać je w ciągu 3 miesięcy). Często błędnie zaliczana do wód mineralnych (butelkowanych) jest woda oligoceńska - jest to woda pobierana z ujęć głębinowych, wymagająca przegotowania przed spożyciem. W postaci surowej nie może być długo przechowywana, gdyż stanowi pożywkę dla bakterii chorobotwórczych, które rozwijają się w niej już po ok. 3 godzinach od pobrania ze studni.

środa, 16 marca 2011

Skandal z lekiem mediator wstrząsnął Francją

Skandal z lekiem mediator wstrząsnął Francją

Mediator, wyjątkowo niebezpieczny lek na cukrzycę, był sprzedawany we Francji od 1976 do 2009 roku mimo alarmów lekarzy, że jest groźny dla zdrowia. Dziś wiadomo, że przyczynił się do śmierci około 2 tys. osób

W 1995 roku francuskie władze sanitarne zakazały sprzedaży wszystkich preparatów sztucznie obniżających poziom głodu, ponieważ większość z nich zawiera amfetaminę i jej pochodne. Choć na tej liście znalazł się benflouorex, to jednak mediator nie został wycofany z aptek. Tymczasem w 1999 r. pojawiły się pierwsze doniesienia o przypadkach zgonów spowodowanych stosowaniem mediatora. Kardiolog ze szpitala w Marsylii zaobserwował u pacjentów leczonych mediatorem tak poważne uszkodzenie zastawek sercowych, że trzeba je było wymienić na zastawki sztuczne. Niestety, niektórych pacjentów nie udało się uratować.

Kolejne doniesienia napłynęły ze szpitala w Tuluzie. Jednak agencja bezpieczeństwa sanitarnego Afssaps, która odpowiada za dopuszczenie leków do sprzedaży, pozostała na raporty lekarzy głucha. Podobnie jak ministerstwo zdrowia, które dziś ustami byłych ministrów tłumaczy, że o niczym nie wiedziało.

Mediator nadal był więc w sprzedaży z 65-proc. refundacją, co kosztowało budżet państwa 30 mln euro rocznie. Natomiast w 1999 r. na jego wycofanie z rynku zdecydowali się Włosi i Szwajcarzy, a w 2003 r. Hiszpanie.

- Winę za utrzymywanie leku w sprzedaży ponoszą także lekarze, którzy traktowali ten preparat jako środek na schudnięcie, choć wiedzieli, że nie ma on żadnych wartości w leczeniu cukrzycy - dowodzi Gregory Caryt ze stowarzyszenia pacjentów i konsumentów Que Choisir.

Rok 2009, czyli 33. rok obecności mediatora w aptekach. Doktor Irene Frachon, specjalistka od chorób płuc, obserwuje problemy kardiologiczne pacjentów szpitala w Breście i postanawia przeprowadzić dokładne badania kliniczne. Z wynikami zjawia się w siedzibie Afssaps i informuje o jedenastu przypadkach uszkodzenia zastawek wywołanych stosowaniem preparatu. Ale Afssaps uznaje jej opinię za mało wiarygodną - w końcu doktor Frachon nie jest kardiologiem i pracuje w prowincjonalnym szpitalu.

Ale prowincjonalna doktor nie poddaje się. Nęka agencję i w końcu ta zleca firmie Jacques'a Serviera przeprowadzenie badań klinicznych. Firma angażuje specjalistę od patologii zastawek - doktora Bernarda Iunga, który analizuje dokumentację 45 pacjentów leczonych mediatorem z uszkodzonymi zastawkami.

Wyniki nie pozostawiają wątpliwości: na 17 przypadków operacji zastawek 12 wywołał mediator. U 15 pacjentów z problemami zastawek w 10 przypadkach odpowiadał mediator.

Jednak Afssaps dalej nie podejmuje żadnej decyzji. Tym razem z powodu braku kworum. Dopiero zapowiedź doktor Frachon, że opublikuje książkę pt. "Mediator, który zabija", przekonuje Afssaps do wycofania leku.

Kolejne badania, tym razem analizujące wszystkie przypadki śmiertelne pacjentów leczonych mediatorem na przestrzeni 33 lat, wskazują, że liczba zgonów sięgnęła liczby 2 tysięcy osób.

Nie ma wątpliwości, że tak długie utrzymywanie szkodliwego leku w sprzedaży było spowodowane tym, że część decydentów w Afssaps była zatrudniona przez laboratorium Jacques'a Serviera. - Sytuacja, gdy lekarz pracuje dla agencji i otrzymuje jednocześnie kontrakty od firm farmaceutycznych w wysokości 100 tys. euro, jest niedopuszczalna. Powstał ewidentny konflikt interesu - mówi profesor Bernard Debré, przewodniczący prezydenckiej komisji przygotowującej zmiany w systemie dopuszczania leków do sprzedaży.

System ten był tym bardziej chory, że to firmy farmaceutyczne finansują działalność Afssaps. Od końca lat 90. płaciły one podatek, który w połowie pokrywał koszty działalności agencji, a w szczególności jej badań i ekspertyz. A od 2002 roku z powodu trudnej sytuacji budżetu państwa koncerny finansują agencję w 80 proc.

- Nie może być tak, że Afssaps jest opłacana przez laboratoria, że kształcenie wielu studentów medycyny i farmacji finansują firmy farmaceutyczne - mówi prof. Bernard Debré.

Minister zdrowia zapowiedział, że wkrótce agencja z powrotem będzie w całości finansowana przez budżet państwa.

Władze zakazały też łączenia stanowisk w sektorze publicznym i prywatnym. Teraz każdy pracownik i współpracownik administracji publicznej będzie składał deklarację, że nie jest zatrudniony przez prywatnego przedsiębiorcę i ma być to skrupulatnie sprawdzane. Nikt zatrudniony przez laboratorium farmaceutyczne nie będzie mógł być ekspertem pracującym na zlecenie władz.

Ponadto ministerstwo zdrowia przedstawiło listę 67 leków, które są pod szczególnym nadzorem farmakologicznym, i wycofało ze sprzedaży nizoral i fonzylane. Leki, które skrytykowało ostatnio specjalistyczne pismo medyczne "Prescrire". Nizoral, preparat przeciwbólowy sprzedawany od 1998 roku, ma powodować uszkodzenie wątroby, a fonzylane, który rozszerza arterie, prowadzi do powikłań neurologicznych z porażeniem mózgowym włącznie.

- Afera z mediatorem obnażyła korupcję i bałagan kompetencyjny organizacji zajmujących się ochroną zdrowia - mówi Gregory Caryt. - Tych ostatnich jest kilka (oprócz Afssaps są jeszcze najwyższe władze sanitarne i system ubezpieczeń zdrowotnych). Każda produkuje ekspertyzy wątpliwej jakości i żadna nie chce lub nie może podjąć decyzji o wycofaniu leku w przypadku uzasadnionych wątpliwości. A firmy farmaceutyczne z tego bałaganu chętnie korzystają, proponując preparaty niejednokrotnie szkodliwe dla zdrowia - dodaje działacz stowarzyszenia pacjentów i konsumentów.


Źródło: Gazeta Wyborcza

Nadwaga

Nadwaga

Około 60 proc. Polaków ma nadwagę, a 30 proc. cierpi na otyłość. Nadwaga nie jest chorobą, lecz objawem i czynnikiem ryzyka wielu chorób. Osoby z nadwagą żyją krócej i zapadają częściej na różne choroby.
Przyczyny: Brak ruchu, złe nawyki żywieniowe
Powikłania: Nadciśnienie, cukrzyca, miażdżyca, choroba niedokrwienna serca, zaburzenia rytmu serca, udar mózgu. Nadwaga przyczynia się do raka piersi i jelita grubego. U osób z nadwagą częściej niż u szczupłych rozwija się osteoporoza i dochodzi do zwyrodnienia stawów.
Coraz więcej osób rzuca palenie, jemy mniej tłusto, doceniamy znaczenie warzyw i owoców w codziennej diecie. Dzięki tym pozytywnym zjawiskom w ciągu ostatnich 10-12 lat umieralność z powodu chorób układu krążenia zmalała w naszym kraju o 31 proc.

Okazuje się jednak, że efekty zmian stylu życia Polaków mogłyby być jeszcze lepsze, lecz przeszkadza nam w tym... otyłość. Zdaniem naukowców, gdybyśmy tak szybko nie tyli, umieralność, np. z powodu chorób układu krążenia, zmalałaby w ciągu minionej dekady aż o 39 proc.

Nasz organizm dość szybko daje nam do zrozumienia, że ma zdecydowanie za dużo tkanki tłuszczowej. Najpierw pojawiają się takie objawy, jak zadyszka czy bóle stawów. Jest to tylko wstęp do poważniejszych kłopotów ze zdrowiem, które nastąpią, jeśli w porę nie zmienimy stylu życia i nie pozbędziemy się niepotrzebnych kilogramów.

Wzrost liczby dzieci z nadwagą to bardzo groźne zjawisko - ostrzega tymczasem Światowa Organizacja Zdrowia. Jej eksperci obliczyli, że osoba, która wkracza w dorosły wiek z otyłością, ma 18-krotnie wyższe ryzyko zachorowania na cukrzycę niż jej rówieśnik o prawidłowej masie ciała. W przypadku otyłości aż nazbyt dramatycznie sprawdza się przysłowie "czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci". Jeśli nasiąknie tłuszczem, kłopoty ze zdrowiem będą murowane.





Błonnik – jako ważny składnik pokarmowy

Błonnik – jako ważny składnik pokarmowy
Czym jest błonnik?

Błonnikiem określa się te części roślin, których ludzki przewód pokarmowy nie trawi i które przechodzą przez niego w prawie nie zmienionej formie. 
     Stanowi on grupę związków należących do węglowodanów złożonych, np. celuloza, ligniny. 
     Związki błonnikowe dzielą się na wiążące wodę i zwiększające wielokrotnie swoją objętość czyli pęczniejące oraz związki nie wiążące wody i nie pęczniejące. 
     Do pierwszej grupy zaliczamy galaktomanan, glukomanan i ksantan, ich zdolność do pęcznienia jest bardzo duża, mogą zwiększać swoją objętość nawet 200 razy i wypełniając żołądek zmniejszać uczucie głodu. Błonnik znajduje się w każdym produkcie pochodzenia roślinnego.

Właściwości błonnika
  • Pomaga w zaparciach, biegunce i bólach towarzyszących hemoroidom.
  • Pomaga w walce z otyłością.
  • Obniża poziom cholesterolu i trójglicerydów.
  • Stabilizuje stężenie glukozy we krwi.
  • Oczyszcza organizm z toksyn i metali ciężkich.

W jakiej dawce?
Zaleca się spożycie 25 – 50 g włókien roślinnych dziennie, w tym 5 – 7 g błonnika. 
Błonnik – pomoc w odchudzaniu?
Błonnik pomaga w walce z otyłością. Jest świetnym sposobem na odchudzanie, ponieważ wchłaniając wodę sztucznie zapełnia żołądek, co z kolei zmniejsza uczucie głodu. Każda zdrowa dieta powinna zawierać błonnik. Struktura błonnika ułatwia usuwanie kwasów żółciowych z jelit. Są one używane do produkcji cholesterolu przez wątrobę, gdy ich zabraknie, zmniejszy się również poziom tego tłuszczu we krwi. Dzięki temu ma zbawienny wpływ na układ krwionośny oraz na serce, zmniejsza ryzyko wystąpienia miażdżycy i chorób serca.